7.09.2015

Dwa różne balsamy brązujące Dove, Bielenda

 

Większość kobiet jak i również mężczyzn uwielbia opalone, lekko muśnięte słońcem ciało. Niektórzy z nich często przesadnie katują skórę zbyt dużą dawką słońca czy też solarium. Niestety skutki takich czynności są widoczne bardzo szybko. Skóra wygląda na dużo starszą, jest zmęczona. Aby podkreślić opaleniznę, cieszyć się nią nieco dłużej, nie potrzebujemy częstych wizyt w solarium - wystarczy jedynie dobrze dobrany kosmetyk.

Dzisiaj przygotowałam dla Was dwie propozycje. Dwa całkiem inne balsamy, które mają ciekawe działanie.

 

Bielenda, Color Control

 

Bardzo fajny produkt, szczególnie przydatny dla osób, które nie lubią przebywać na słońcu, a marzą o ładnie opalonej skórze.  Nadaje on efekt lekkiej opalenizny. Jest niczym krem BB czy delikatny podkłada. Zawiera właściwości kryjące korektora, dzięki czemu pomoże zamaskować delikatnie pajączki czy siniaki. Oczywiście efekt krycia nie jest bardzo mocny tj. w przypadku podkładu, jednak mnie w zupełności zadowala. Producent zapewnia o wodoodporności, ja osobiście nie radzę używać go przed wypadem na basen. Jest widoczny, nadaje na nogach efekt złudnie przypominający rajstopy. Koloryt staje się wyrównany, skóra wygląda na zdrową i muśniętą słońcem. Efekt po nałożeniu jest natychmiastowy, a więc coś pięknego, jeśli do wyjścia z domu mamy zaledwie kilkanaście minut. Do tego świetny zapach, a także ładne opakowanie. Złota nakrętka nadaje elegancji. Jeśli chodzi o nawilżenie, jest ono raczej przeciętne. Minusem jest również fakt, że produkt może delikatnie pobrudzić ubranie, szczególnie białe spodnie. 
Cena to około 24 zł.

Dove, Summer Glow

 

W przypadku tego balsamu na pierwsze efekty musimy poczekać nieco dłużej.  Dopiero po kilku użyciach, skóra staje się lekko opalona. Posiadam wersję dla jasnej karnacji, a więc efekt był u mnie bardzo naturalny, mało widoczny.  Koloryt stał się wyrównany, a skóra wygląda lepiej niż przed zastosowaniem balsamu. Posiada gęstą konsystencję, dobrze się rozprowadza i szybko wchłania. Nie brudzi ubrań i naprawdę fajnie nawilża - to głównie różni go od swojego poprzednika. Zapach również bardzo przyjemny, ciut lepszy od Bielendy. Nie zawiera żadnych drobinek czy brokatu, a mimo to ładnie rozświetla skórę.
Cena ok. 17 zł.

 

Podsumowując, jeśli zależy Wam na efekcie natychmiastowej opalenizny, a przy tym macie problem z pajączkami, przebarwieniami skóry, polecam krem CC Bielenda. Jeśli chcecie jedynie uzyskać efekt stopniowej, delikatnej opalenizny - lepiej spisze się Dove.

 

 

6 komentarzy:

  1. Dove nie miałam, ale Bielendę bardzo polubiłam (miałam jakąś inną wersję, niewodoodporną).

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jeszcze nie trafiłam na fajny balsam brązujący, każdy tworzy na mojej skórze smugi a kolor jest mega sztuczny :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kochana wypróbuj w takim razie koniecznie ten z Dove ;)))

      Usuń
  3. Nie jestem fanką balsamów, dlatego też i po te brązujące rzadko sięgam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja używałam Dove i byłam bardzo zadowolona! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Skusiłabym się na Dove;)

    OdpowiedzUsuń